Mateusz Bogusz
2024-03-17 10:19:18 UTC
Ale moje zdanie jest takie że jak jakiś sprzęt domowy wytrzyma powyżej
10 lat to jest udany egzemplarz.
Też tak zakładam. Jakby miała naście lat, a nie 6 to pewnie już by nowa10 lat to jest udany egzemplarz.
stała. Ale jak popatrzyłem na bęben, zajrzałem do środka, pasek jak
nowy, silnik czysty, szczotki grube, prowadnice chodzą leciutko...to tak
żal mi się zrobiło. Gadamy tyle o ekologi, każdy jest za, to dlaczego w
gruncie sprawny sprzęt tylko z jakąś drobną usterką ma trafić na
śmietnik? Chociaż spróbuję - myślę.
Tak jak w ostatni czwartek, wstałem rano bo chciałem kupić jeszcze przed
pracą polecony mnie chleb "na maślance" w piekarni z której jeszcze nie
kupowałem. Mam do niej 2,7km to nie będę się wygłupiał i pojadę rowerem
- pomyślałem i tak też zrobiłem.
Wstałem odpowiednio wcześniej, w piekarni byłem o 06:12 i okazało się
ten chlebek wychodzi z pieca od 07.00, a wcześniej przyjmowane są
"zapisy". Że czasu czekać nie miałem (o 7 to ja już do pracy idę), to
wziąłem co innego i wracam, ale moją uwagę zwróciło coś innego.
Poza moim rowerem, stały jeszcze dwa inne. Reszta klientów (a była już
całkiem kolejka) przyjechała (i przyjeżdżali następni) samochodami. Była
np. pani która wzięła jeden "zwykły", cztery bułki i zapisała się na
bochenek tego na maślance. Inny starszy pan, zapisał się tylko na
bochenek tego na maślance. I jedno i drugie, zapłaciło (najwyraźniej
odbiór na paragon) i wyszli, wsiedli każdego do swojego auta i
odjechali. Nie powiem mi ktoś, że do pracy bo po te chleby nie będą
jechać przecież ani w pracy ani po, tylko przyjadą wcześniej pewnie
zaraz po siódmej.
Każdy może robić ze swoim czasem co chce - zgadzam się. Wydawać
pieniądze jak chce i na co chce - prawda. Ktoś mi powiedział - a może
akurat lubią bardzo ten chleb i nie chcą tego co mają w sklepie pod
domem - ich prawo, mnie nic do tego. Ale...
Ja też jestem wśród tych którzy uważają, że "zielony ład" z UE jest
wprowadzany za szybko, za drogo, przepychany butem na chama, ale
patrząc na rozmiar nieracjonalności w postępowaniu obywateli UE, myślę
sobie - coś tutaj jest nie tak. Może faktycznie aktualne koszty
eksploatacyjne samochodu i paliwa nie oddają rzeczywistych kosztów
generowanych przez ten środek transportu?
Przywykliśmy że jest "cisza nocna" po 22, a jednocześnie akceptujemy jak
w lato nocami wyją na jednośladach po nocach. U mnie w 15 tys.
miasteczku, słyszę wieczorem (lub nad ranem) latem jak 300m dalej na
głównym skrzyżowaniu ruszają amatorzy kręcenia do odcinki. Lub jeszcze
dalej na placu przed kauflandem gdy kręcą bączki.
Kiedyś ścieki i chemia szły do rzek, bo nie mieliśmy świadomości kosztu
który to generuje (niektórzy nadal nie mają, bądź nie chcą widzieć patrz
ostatnio Odra). Dzisiaj w większości też nie akceptujemy wyrzucania
śmieci do lasu czy wylewania tam czegoś. Może samochody spalinowe to po
prostu kolejny etap uświadomienia sobie kosztów których większościowo
jeszcze nie widzimy?
Sporo osób popiera pomysł wprowadzenia drobnej opłaty 10-20zł za wizytę
- co miało by odsiewać hipochondryków. To może analogicznie 5-10zł za
"odpalenie samochodu" - co miało by sprawiać że 2t środek transportu
będzie używany z adekwatnych powodów?
Zaraz ktoś napisze, że to kolejny krok żeby tylko bogaci mieli
samochody. Tego nie wiem, ale analogicznie było argumentowanie w NYC
żeby znieść przepisy o kaucji (w przypadku zatrzymania przez policję),
bo to faworyzuje bogatych. Znieśli i efekt jest taki, że przestępczość w
ciągu ostatnich 3 lat wzrosła o 70%, bo do momentu rozprawy policja nie
może przetrzymywać podejrzanych.
--
Pozdrawiam,
Mateusz Bogusz
Pozdrawiam,
Mateusz Bogusz