Toyota zawsze byla synonimem niezawodnosci - zreszta wlasnie na tym zawojowala amerykanski rynek. Kto mial Toyote - obojetnie czy
stara, czy nowa - problemow nie mial. Czesci strasznie drogie, ale wlasciwie poza eksplatacyjnymi nikt nic nie potrzebowal.
A ostatnio - co slysze ze ktos ma nowa Toyote to mu sie cos sypie.
Renoma w dużym stopniu też zależy od tego kto auta używa...
Weź sobie pod uwagę taki hipotetyczny scenariusz wypadków:
- toyota ma jakąś tam renomę niezawodności, niekoniecznie
zasłużoną, być może przereklamowaną...
- taka renoma przyciąga do niej klientów, którzy nie są
"zafascynowani majsterkowaniem w garażu", czyli osoby które
używają auta jako środka transportu który ich specjalnie
nie podnieca, wystarczy że sobie jeździ bez problemów
- toyota ma też dosyć wysoką cenę eliminujacą z grona
potencjalnych klientów skąpych "ciułaczy każdego grosza".
- osoby takie chodzą regularnie na przeglądy, i na tych
przeglądach obsługa stacji skrupulatniej niż u innych
marek wytyka najdrobniejsze nawet objawy usterek, takie
jak najdrobniejsze nawet wycieki czy poluzowane śruby itp.
- osoby takie nie znają się zwykle na samochodach, BO
NIE LUBIĄ MAJSTERKOWAĆ W GARAŻU, więc godzą się na te
sugestie które im mechanik podpowie (z reguły długa lista
np. wymiana uszczelek lub przegubów które popracowałyby
jeszcze 10 lat gdyby nie wymiana).
- takie podejście do obsługi samochodu skutkuje oczywiście
w STATYSTYCZNIE MNIEJSZEJ LICZBIE NIESPODZIANEK NA DRODZE,
bo to właśnie niespodzianki na drodze właśnie najdłużej
kierowca pamięta bo gdzieś nie dojechał gdy mu się auto
rozkraczyło w środku zimy i zawieji lub gdzieś o 2 w nocy...
- renoma bezawaryjności wpada w dodatnie sprzężenie zwrotne.
A teraz masz drugą hipotetyczną serię wypadków:
- marka "tania" (weźmy hyundai, polonez, maluch) kupowana
przez osoby "na budżecie", ciułające każdy grosik i które
patrzą mechanikowi na ręce czy przypadkiem nie wyszukał
czegoś co nie musi być zaraz naprawione... bo to kosztuje.
- mechanik wie, że mu klient będzie truł dupę gdy mu
wytknie jakieś "pierdoły" kosztujące kilkaset złotych
np. wymiana uszczelki miski olejowej gdy olej dopiero sobie
kapie na asfalt a nie cieknie jeszcze ciurkiem :-))
- auto takie zwykle będzie "niedoobsłużone", wiele rzeczy
które daje wczesne objawy usterek będzie zignorowanych
aż do momentu gdy auto stanie w środku nocy/zimy nieruchome.
- wkurwiony właściciel nie dość że za naprawę takiej
zaawansowanej usterki zapłaci więcej (np. silnik bez oleju)
to jeszcze zapłaci za lawetę do mechanika - dużo kasy i nerwów.
- opowie wszystkim znajomym co się mu k*** wczoraj wydarzyło.
- renoma się jeszcze pogorszy i wpadnie w negatywne sprzężenie
zwrotne bo takich przypadków będzie coraz więcej...
Wydaje mi się własnie, że toyota preferuje u siebie na stacjach
obsługi pierwszą strategię. Ma określoną gwardię klientów którzy
nie są super-hiper zafascynowani samochodami, bo Ci kupują inne
autka, np. subaru, volvo czy saaby :-)) Czyli chcę podkreślić
że renoma niezawodności auta może niekoniecznie oznaczać
faktyczną niezawodność, ale też brać się ze sposobu podejścia
do klienta. Weźmiesz dwa takie same auta i jeśli o jedno z nich
będziesz dbał "według ksiązki" a drugie zaniedbywał przez 5 lat,
wybierał najtańsze oleje, mechaników którzy nie umiejąc zmieniać
olej zawsze Ci oleju przeleją lub nie doleją itp. to drugie
auto będzie miało znacznie większą szansę statystyczną mieć
awarię reportowaną w statystykach niezawodności, czyli taką
usterkę która unieruchomi auto na drodze...
Warto to sobie przemyśleć i uświadomić sobie że tu nie ma magii.
Każdy samochód to tylko maszyna i ma prawo się popsuć...
Każda uszczelka ma prawo zacząć przeciekać. Każda dźwignia
urwać. Każdy przegub wyrobić. Nie ma aut "bezawaryjnych"
w rozumieniu takim że żadna toyota nie będzie miała usterki.
To je bajka.